Menu Zamknij

Ratunku, nic się nie dzieje! Uwięzieni w nie-miejscach

Jak nie nudzić się w podróży?Od trzech godzin jestem uwięziony na lotnisku we Frankfurcie. Czekam na samolot powrotny do Warszawy. Niby nic się nie dzieje, ale nie dzieje się tak bardzo, że aż trudno wytrzymać. Patrzę, jak radzą sobie inni, i przeglądam swoje notatki z fachowej literatury w poszukiwaniu jakichś wskazówek. Jak przetrwać?!

Straszna historia Pierre’a Duponta

„Zanim Pierre Dupont wsiadł do samochodu, postanowił wziąć trochę pieniędzy z bankomatu.” Tym wspaniałym, perfekcyjnie wyważonym zdaniem mogłaby się rozpoczynać pierwszorzędna powieść sensacyjna. Ale niestety nie mam ze sobą żadnej powieści. To tylko pierwsze zdanie Nie-miejsc Marca Augé – socjologicznej książki opowiadającej między innymi o tym, co ludzie robią w sytuacjach wymuszonej bezczynności.

Wyobraźmy sobie jednak, że nie wiemy o tym; że (na przykład na lotnisku) trafiliśmy na same kartki bez okładki i czytamy łakomie, żądni jakiejś akcji.

A więc Dupont wziął pieniądze z bankomatu. Następnie wyrusza w drogę: jedzie chwilę autostradą, zostawia samochód w podziemnym garażu przy lotnisku i kieruje się w stronę stanowisk odprawy pasażerskiej Air France. Za chwilę coś się wydarzy… Coś się przecież musi wydarzyć.

Dupont zgłasza się do kontroli bezpieczeństwa. (Nic nie znajdują!) Robi zakupy w sklepie wolnocłowym (znów nic…). Może ktoś podrzuci mu narkotyki do walizki? Może zostanie omyłkowo wzięty za szpiega albo spotka dawno utraconą miłość?

Nic z tych rzeczy. Dupont bez żadnych przygód dociera do samolotu. Rozsiada się wygodnie w fotelu. Ostatnia nadzieja. Może samolot nie odleci, a Dupont pozostanie na zawsze uwięziony w obcej, nieskończonej przestrzeni lotniska?

Nie. Odleciał. Znów nic się nie wydarzyło. Beletryzowany wstęp się skończył, przechodzimy do antropologicznej analizy nie-miejsc.

Nie-miejsca

Jak radzić sobie z nudą w samolocie?Zamiast przygód nie-miejsca proponują nam więc najwyżej 1001 sposobów na zabicie nudy, którą same generują

Nie-miejsca opisywane przez Marca Augé to przestrzenie przez które przechodzimy, nie zatrzymując się w nich: lotniska, supermarkety, parkingi na autostradach:

„Nie-miejsca” tworzą zarówno rozwiązania niezbędne do przyspieszonego przemieszczania się osób i dóbr (drogi ekspresowe, bezkolizyjne skrzyżowania, porty lotnicze), jak i same środki transportu, wielkie centra handlowe, ale także obozy przejściowe, w których stłoczeni są uchodźcy z całej planety.

Augé podkreśla, że nie-miejsca pełne są znaków i znaczeń. Wypełniają je komunikaty takie jak „trzymać się prawej strony” albo „zakaz palenia”.

Nie-miejsca są jednak pełne znaczenia w innym jeszcze sensie, który dla Augé nie wydał się interesujący. Lotniska, dworce i autostrady są w naszej kulturze jedną z najbardziej nasyconych znaczeniami przestrzeni mitycznych. Zastąpiły w tej roli tradycyjne rozstajne drogi, mosty i brody, na których podróżny dokonywał wyborów, spotykał diabła, zostawał napadnięty przez zbójców lub spełniał dobry uczynek…

Jak uderzająca jest sprzeczność między fantazjami o nie-miejscach, którymi karmi nas kultura, a rzeczywistością!

W powieściach i filmie w nie-miejscach zawsze coś się wydarza. W rzeczywistości nic nie wydarza się tam nigdy. Wszak bezkolizyjne skrzyżowania i porty lotnicze, o których pisze Augé, są specjalnie zaprojektowane tak, żeby, broń Boże, nic się tam nie wydarzyło. Nad tym, żebyśmy w nie-miejscu nie doświadczyli żadnych przygód, czuwają widoczne i niewidoczne służby, kamery, detektory, a także sama struktura przestrzeni nasycona komunikatami („tędy po odbiór bagażu”, „trzymaj się prawej strony”), barierkami i ruchomymi schodami…

Zamiast przygód nie-miejsca proponują nam więc najwyżej 1001 sposobów na zabicie nudy, którą same generują: kupowanie bezsensownych rzeczy, jedzenie, drzemanie, darmową kawę…

Zagubieni w nie-miejscach

W ten sposób nie-miejsca – zaprojektowane tak, by przemierzać je bez przeszkód i przystanków – nieoczekiwanie przejmują na siebie prastare toposy labiryntu czy błędnej tułaczki Odysa.

Ostatecznie perwersyjną fantazją o nie-miejscach jest ta, w której to całkowity brak przygód staje się przygodą. To jeden z fascynujących nowych mitów naszej kultury: opowieść o uwięzieniu w nie-miejscu.

Kto z nas nie miał nigdy koszmarnego snu o niekończącej się klatce schodowej albo że uwięziony jest w komunikacji miejskiej, podróżując w nieskończoność kolejnymi autobusami i tramwajami bez możliwości dotarcia do jakiegokolwiek celu? Nawet zwyczajna winda zamienia się w miejsce nasycone sensem, jeśli tylko zatrzyma się między piętrami (powracający motyw w powieściach i filmach).

W ten sposób nie-miejsca – zaprojektowane tak, by przemierzać je bez przeszkód i przystanków – nieoczekiwanie przejmują na siebie prastare toposy labiryntu czy błędnej tułaczki Odysa.

Oto trzy bardzo różne przykłady uwięzienia w nie-miejscach z pogranicza fikcji i rzeczywistości.

1. Terminal Man

Pamiętacie Toma Hanksa w Terminalu? Film, opowiadający historię człowieka miesiącami uwięzionego na lotnisku, opiera się na wątkach zaczerpniętych z autentycznej historii. Irańczyk Mehran Karimi Nasseri przez osiemnaście lat żył na paryskim lotnisku Charles’a de Gaulle’a po tym, jak straciwszy paszport i kartę uchodźcy został deportowany z Wielkiej Brytanii. „Terminal Man” żył na lotnisku z własnego wyboru jeszcze długo po tym, jak przyznano mu oficjalnie status uchodźcy. Czytał gazety dostarczane mu przez pracowników kiosków, pisał swoją biografię i – zgodnie z obowiązującymi przepisami – nigdy nie rozstawał się z bagażem.

Port lotniczy Moskwa-Szeremietiewo był z kolei przez jedenaście miesięcy domem Iranki Zahry Kamalfar, która przez Rosję przyleciała do Niemiec, skąd deportowano ją z powrotem nie do kraju pochodzenia, lecz na lotnisko tranzytowe, z którego przybyła. Ta historia na szczęście skończyła się dobrze. Kamalfar i jej rodzina są dziś w Kanadzie1.

2. Autonauci z kosmostrady

Autonauci z kosmostrady Julio Cortazara i Carol Dunlop to dziennik podróży, która łamie podstawową zasadę nie-miejsc. Zamiast przez autostradę, Cortazar i jego partnerka podróżują do autostrady, traktując kolejne parkingi na francuskiej Autostradzie Południowej jak miejsca (a nawet obce planety) warte poznania i zwiedzania. Biwakują na każdym z nich, prowadząc skrupulatne antropologiczne notatki, rysując mapki i dokumentując życie tubylców (a raczej tu-nie-bylców, w pośpiechu przemierzających autostradę).

Najcenniejsze w całej książce są opisy ukazujące, jak na tego typu łamanie zdroworozsądkowych zasad reagowali zacni francuscy mieszczanie podróżujący tą samą autostradą.

3. 25 lat autobusowej tułaczki

I na koniec niezwykła historia, która dowodzi, że rzeczywistość przerasta wszelką fikcję, a los płata figle lepsze niż artystyczne happeningi… (Depesza prasowa PAP, na którą trafiłem 8 lat temu.)

Wsiadła do złego autobusu – wróciła po 25 latach

76-letnia Malajka z południowej Tajlandii, która 25 lat temu wsiadła do złego autobusu i trafiła do części kraju mówiącej innym językiem, wreszcie wróciła na łono rodziny – poinformowały we wtorek media tajskie.

Malajska muzułmanka Jaeyaena Beyraheng, która nie umie pisać ani czytać, 25 lat temu wsiadła do autobusu sądząc, że jedzie on do Narathiwat w jednej z trzech prowincji na południu Tajlandii, zamieszkanych w większości przez mówiących po malajsku muzułmanów.

Tymczasem pojechała 1200 km na północ do Bangkoku. Wsiadła więc do innego autobusu, chcąc wrócić na południe, ale trafiła do Chiang Mai, kolejne 700 km na północ, gdzie mówi się po tajsku.

Przez pięć lat żebrała, aż w 1987 r. została aresztowana i umieszczona w ośrodku dla bezdomnych, gdzie przeżyła aż do tej pory. Dopiero kiedy do ośrodka trafiło troje studentów z Narathiwat mogła im opowiedzieć, jak trafiła do Chiang Mai.

Teraz Malajka wróciła do swych ośmiorga dzieci, którym po jej zaginięciu powiedziano, że przejechał ją pociąg.

(2007-02-06, PAP)

#ButWhy?!


 

 

1http://www.cbc.ca/news/canada/emotional-reunion-for-iranian-family-at-vancouver-airport-1.637841

Czytaj dalej