Wpierw jako tragedia, potem jako marka. Język pamięci i kapitalizmu przeplatają się w niespotykany dotychczas sposób! Nie da się zrozumieć gorączki pamięci w oderwaniu od reguł współczesnego rynku. Tak jak, zapewne, nie da się już dłużej rozumieć nowoczesnego rynku bez uwzględnienia roli, jakie odgrywa na nim pamięć.
Jak kapitalizm uczy nas pamiętać
To nie jest tekst (tylko) o tym, że tacy lub inni ludzie wpadli na pomysł, że na żołnierzach wyklętych można zarobić. W samym tym fakcie nie widzę ani nic specjalnie ciekawego, ani – tym bardziej – nic gorszącego.
To będzie tekst o fascynujących splotach kapitalizmu i pamięci zbiorowej, które na naszych oczach odmieniają i rynek, i formy świadomości historycznej. Bo wszystko, co dzieje się w ostatnich latach czy miesiącach wokół żołnierzy wyklętych, pokazuje wyraźnie, w jak dużym stopniu ponowoczesny kapitalizm kształtuje nasze praktyki kulturowe, a więc w także wpływa na to, co i jak pamiętamy.
Ponowoczesny kapitalizm dostarcza nam form przeżywania miłości, nienawiści czy przynależności społecznej, tak jak feudalizm dostarczał ich średniowiecznemu rycerzowi. Zobaczmy tylko, jakie sposoby okazywania miłości czy przywiązania proponuje dzisiejsza kultura? Co zastąpiło porywanie, walkę w turniejach albo zdobywanie serca bohaterskimi czynami? Możemy ukochaną osobę zabrać do kina, kupić jej kwiaty albo Rafaello… Bardzo trudno okazać miłość nie uczestnicząc w żadnych transakcjach. Nawet obszary na pierwszy rzut oka wyłączone spod władzy rynku okazują się przy bliższym oglądzie wplecione w jego mechanizmy. Dary stały się dziś kluczowymi towarami (czego dowodzi astronomiczne zwiększenie sprzedaży przed Bożym Narodzeniem), bez kupowania i sprzedawania trudno rozwijać swoje pasje i nawet zrobienie czegoś samemu raczej przybliża nas do rynku niż od niego oddala (sklepy dla majsterkowiczów, mistrzów patelni, fanów decoupage itp.)
sprzedawanie i kupowanie stają się stopniowo jedynymi dostępnymi formami budowania więzi społecznych czy nawet okazywania uczuć
Ale o tym, jak kapitalizm uczy nas kochać, napisano i powiedziano już sporo. Znacznie mniej uwagi poświęcono mechanizmom, za pomocą których kapitalizm uczy nas pamiętać. A szkoda. Bo przez pamięć, znacznie częściej niż przez miłość, przeżywamy tożsamość zbiorową. Nostalgia już dawno stała się jednym z kluczowych wehikułów sprzedaży. Dziś, w dobie wyspecjalizowanych kanałów telewizyjnych i parków rozrywki, ochoczo dołącza do niej historia.
A zatem zarabia się na żołnierzach wyklętych (a wcześniej na powstaniu) nie (tylko) dlatego, że zarabianie jest fajne, ale także dlatego, że sprzedawanie i kupowanie stają się stopniowo jedynymi dostępnymi formami budowania więzi społecznych czy nawet okazywania uczuć.
Przepływ emocji przybiera formę przepływu pieniędzy i towarów, budując wspólnoty oparte na współposiadaniu określonych dóbr (np. buty danej marki) albo współuczestniczeniu w określonych wydarzeniach (koncert ukochanego zespołu).
Ale i pod tym względem kapitalizm kapitalizmowi nierówny. W dominującym obecnie w Polsce modelu ponowoczesnym produkty ustępują markom, a unifikacja właściwa pierwszej fazie kapitalizmu (Ford T produkowany w niezliczonej liczbie identycznych egzemplarzy) – pluralizacji i tworzeniu nisz.
Poniżej prezentuję szereg przykładów, które pokazują, że w taki właśnie sposób funkcjonuje dziś rodzący się kult żołnierzy wyklętych.
Czy da się pomyśleć te same formy pamięci bez przepływu kapitału? Nie sądzę. Samo rozumienie „kultu” czy „mitu” jest dziś niezwykle silnie ukształtowane przez wielkie franczyzy kulturowe (takie jak chociażby Star Wars). Wydaje się wręcz, że sama idea żołnierzy wyklętych jako jednej spójnej grupy (franczyzy?) ma obok warstwy historycznej czy politycznej ukrytą „warstwę marketingową”. Ten rynkowy aspekt pamięci znika z naszej świadomości przykryty polityczną retoryką. Ale bez zrozumienia ukrytych mechanizmów ekonomicznych nigdy nie zrozumiemy nadbudowanej nad nimi kultury…
Kwartalnik „Wyklęci”, czyli o specjalizacji i niszach
Dzięki zwiększającym się możliwościom dystrybucji i nawiązywania łączności możliwe staje się powołanie do życia nawet bardzo wąskiej i wyspecjalizowanej wspólnoty pasjonatów
Na początku tego roku do sprzedaży trafił pierwszy numer nowego kwartalnika „Wyklęci”. To nie tylko czasopismo – czytamy na stronie wydawcy – „to także hołd oddany żołnierzom powojennego podziemia”
Na rynek wydawniczy wkracza Ogólnopolski Kwartalnik Poświęcony Żołnierzom Wyklętym. W nowoczesnej i przystępnej formie przedstawione są losy naszych bohaterów – w pierwszym numerze szczególnie mjr. Zygmunta Szendzielarza „Łupaszki” i jego 5. Wileńskiej Brygady AK. Poruszone są również odkrywcze wątki dotyczące innych żołnierzy, a także współczesnych form ich upamiętnienia. Historycy i pasjonaci zwarli szyki, aby co kwartał przedstawić Czytelnikom nową dawkę patriotyzmu, niejednokrotnie sięgając po dotychczas nieznane wątki. Jest to lektura obowiązkowa dla każdego patrioty – nie tylko 1 marca!1
Dla zainteresowanych do wyboru prenumerata numerów 1-4 wraz z książką Wyklęty los (110 zł) lub prenumerata numerów 2-5 z możliwością nabycia książki Wilczęta 2 za złotówkę (cały pakiet 120 zł).
Nisze są coraz węższe, produkty coraz lepiej wyspecjalizowane. Dzięki zwiększającym się możliwościom dystrybucji i nawiązywania łączności możliwe staje się powołanie do życia nawet bardzo wąskiej i wyspecjalizowanej wspólnoty pasjonatów.
W ten sposób żołnierze wyklęci znaleźli się obok karpia (czasopismo „Karp Max”) czy snowboardu („SnowBoard MDS”). Nie chcemy już czasopisma dla wędkarzy, lecz specjalnego czasopisma dla łowców karpi. Nie potrzebujemy periodyku o sporcie w ogóle, lecz o tej konkretnej dyscyplinie, która kochamy bądź uprawiamy. Nie wystarczą nam już czasopisma o historii ani o militariach – chcemy czasopisma o żołnierzach wyklętych.
I nie chodzi tu o to – podkreślmy raz jeszcze – żeby w jakiś sposób umniejszać znaczenie tego zjawiska. Zestawienie z karpiem i snowboardem nie ma być ironiczne. Chodzi o to, by dostrzec, jakie przemiany mediów i dostępnych obiegów umożliwiają współczesny „boom pamięciowy”. Nie jest on, jak nam się czasem wydaje, zjawiskiem czysto politycznym albo dotyczącym wyłącznie świadomości historycznej.
Literatura, czyli „wyklętość” jako franczyza kulturowa
Franczyza kulturowa identyfikuje by sprzedawać, sprzedaje by identyfikować. Star Wars to nie filmy, ani tym bardziej kubki, koszulki czy płatki kukurydziane. Każdy z tych produktów staje się tylko materialnym nośnikiem dla pewnego mitu (więcej o Star Wars jako franczyzie, estetyce i mitologii piszę tutaj). Podobnie najwięksi gracze na rynku odzieżowym tacy jak Nike czy Adidas nie sprzedają butów, lecz style życia „przyczepione” do konkretnych produktów.
Dlatego właśnie pod wieloma względami sklepik, a właściwie sklepiki, przy Muzeum Powstania Warszawskiego mówią nam więcej o nowej kulturze pamięci niż jakikolwiek fragment ekspozycji. Od roku 2004 to powstanie warszawskie wprowadza na polskie ulice nową kulturę pamięci, a wraz z nią nowe praktyki celebrowania historii, ściśle powiązane z rynkiem. Magiczna liczba „44” lub kotwica Polski Walczącej działały jak znaki franczyzy – identyfikowały i sprzedawały.
Jeśli znaczenie powstania warszawskiego w pamięci zbiorowej opierało się w znacznej mierze na poczuciu „opóźnionej pamięci” – wykluczenia przez lata z dyskursu publicznego – to potencjał żołnierzy wyklętych jest nieporównywalnie większy!
Dziś to oni obejmują dominację na „pamięciowym rynku”, tworząc wyraźnie wyodrębnioną, lecz coraz szerszą, niszę. Widać to szczególnie wyraźnie na przykładzie literatury poświęconej temu zagadnieniu. Poniżej zgromadziłem tylko wybrane tytuły i to jedynie spośród tych, w których pojawia się słowo wyklęci. Warto zwrócić uwagę na fakt, że znaczna większość publikacji z ostatnich dwóch lat.
- Żołnierze wyklęci,
- Krucjata Wyklętych,
- Z bronią w ręku przeciw komunie. Szkice o Żołnierzach Wyklętych i współczesnej Polsce,
- Żołnierze wyklęci. Niezłomni bohaterowie,
- Wyklęty los,
- Wilczęta. Rozmowy z dziećmi żołnierzy wyklętych
i tak dalej.
Szczególną pracowitością odznacza się na tym polu Szymon Nowak, autor pozycji takich jak:
Warto zauważyć – co chyba potwierdza tezę o „przejęciu pałeczki”, że ten sam autor wcześniej wzbogacił znacznie zasób literatury o powstaniu warszawskim, wydając m.in. Przyczółek Czerniakowski 1944, Ostatni szturm. Ze Starówki do Śródmieścia 1944 oraz książkę Warszawa 1944. Alternatywna historia Powstania Warszawskiego przedstawiającą, zgodnie z tytułem, alternatywne scenariusze dla powstania.
Jeżeli do przedstawionej wyżej listy dołączyć dziesiątki pozycji na temat „Ognia” czy „Łupaszki”, otrzymujemy naprawdę imponującą produkcję książkową. Do tego stopnia, że powstają wręcz oddzielne wydawnictwa wyspecjalizowane wyłącznie w tematyce żołnierzy wyklętych (np. http://wydawnictwomiles.pl/).
Muzeum Żołnierzy Wyklętych w Ostrołęce, czyli centrum dowodzenia pamięcią
Wielkie franczyzy kulturowe potrzebują swoich „ośrodków dowodzenia”. Zarówno tych ukrytych – do których kierowane będą przepływy pieniężne, jak i jawnych, odgrywających rolę „centrów symbolicznych”. Modelowym przykładem takiego centrum, opisywanego przez niezliczonych socjologów i filozofów, jest oczywiście Disneyland. Wszystkie drogi (kubki, koszulki, filmy…) prowadzą do Disneylandu.
Najbliższym odpowiednikiem tego rodzaju centrum są w przypadku fenomenów pamięciowych nowoczesne multimedialne muzea, stające się swego rodzaju ośrodkami kultu. Żołnierze wyklęci wciąż czekają na instytucję, która mogłaby się mierzyć z Muzeum Powstania Warszawskiego. Najbliżej realizacji wydaje się projekt muzeum w Ostrołęce.
Oczywiście w naszym zamyśle Muzeum Żołnierzy Wyklętych łączy jasny głęboki przekaz ideowy z nowoczesną, „angażującą” odwiedzających formą tego przekazu. Nowoczesne techniki multimedialne to dziś po prostu obowiązek. Jeżeli chcemy pokazywać „powszechność” oporu przeciw sowieckim i polskim komunistom, to musi być np.: potężna multimedialna tablica z zarysem Polski, gdzie przy dotknięciu odpowiedniego miejsca ”wyskoczy” historia walk na danym terenie, pojawią się dowódcy, zdjęcia, obrazy. Jeśli chcemy mówić o aparacie powojennego terroru, to musi być przykładowo zamknięta sala, z której może przez zaryglowane drzwi słychać będzie głosy torturowanych, krzyki oprawców…Elektronika, dźwięk, światło muszą być dziś wykorzystane, by dotrzeć, zwłaszcza do młodych, z tą niezwykłą historią2.
Po latach trudności logistycznych i politycznych 7 marca 2016 r. minister kultury i dziedzictwa narodowego prof. Piotr Gliński oraz prezydent Ostrołęki Janusz Kotowski podpisali umowę w sprawie prowadzenia Muzeum Żołnierzy Wyklętych w Ostrołęce jako wspólnej instytucji rządowo-samorządowej3. Wygląda więc na to, że ambitny plan zostanie nareszcie zrealizowany.
Chociaż konkurencja nie śpi. W lutym 2016 podpisano postanowienie o utworzeniu Muzeum Żołnierzy wyklętych i więźniów politycznych PRL w dawnym areszcie śledczym na warszawskim Mokotowie
Eventy wyklęte, czyli „musi się dziać, żebyśmy pamiętali”
Wartości wyznajemy dziś poprzez to, w czym uczestniczymy, i to, co posiadamy. Swoją tożsamość przeżywamy więc nie tylko kupując (o tym zaraz), ale też biorąc udział w wydarzeniach, zwykle o charakterze rozrywkowym.
Ważnym krokiem w kierunku stworzenia wokół żołnierzy wyklętych sieci eventów jest Narodowy Dzień Żołnierzy Wyklętych. Synchronizacja to podstawa udanej kampanii tożsamościowej.
Od kilku lat na początku marca uczestniczyć możemy w dziesiątkach spotkań z weteranami, prelekcji, koncertów i wystaw organizowanych przez bardzo różnorodne podmioty – od instytucji państwowych, przez wielkie media, samorządy, aż po parafie i lokalne grupy pasjonatów. Nie brak także konkursów – jak chociażby Ogólnopolski Konkurs Żołnierze Wyklęci. Bohaterowie Niezłomni adresowany do uczniów4. Laureaci wyjadą na wyjazd studyjny do Belgii, gdzie odwiedzą m.in. Parlament Europejski. Finaliści konkursu w nagrodę liczyć mogli m.in. na książki czy ryngrafy upamiętniające żołnierzy niezłomnych.
Z kolei „Tropem wilczym” reklamuje się jako „największy bieg pamięci w Polsce”. Na stronie organizatora czytamy:
Bieganie staje się coraz popularniejsze, jednak w tej imprezie atrakcje towarzyszące biegowi, takie jak: pokazy grup rekonstrukcyjnych czy rodzinna gra terenowa sprawiają, że uczestnikami projektu stają się także osoby niebiegające.
Zaangażowanie w projekt potwierdza, że idea i wartości, o które swoją walkę oparli Żołnierze Wyklęci są dzisiaj wciąż żywe i aktualne5.
A więc: baw się, spędzaj czas z rodziną, dbaj o zdrowie i wyznawaj wartości.
Odzież i gadżety, czyli wilk jako logo
Naprawdę imponujący jest jednak rynek wszelkiego rodzaju towarów oznaczonych „logo” żołnierzy wyklętych.
Powstało już kilka marek wyspecjalizowanych w produkcji odzieży patriotycznej. Każda z nich proponuje koszulki i gadżety z motywem żołnierzy wyklętych. Jak marka Surge Polonia, która na swojej stronie internetowej wita nas ostatnio banerem:
Udało się, budujemy pomnik AK. Z tej okazji promocja do -35%
Koszulka z motywem żołnierzy wyklętych zachwalana jest w ten sposób (zwróćmy uwagę na przemieszanie dyskursu pamięciowego i marketingowego):
Osamotnieni, okrążeni, z postrzelonymi ciałami, ciągle ścigani przez gończe psy: Niemców, polskich komunistów, enkawudzistów. Żołnierze Wyklęci żyli prawem wilka, wiernie stali przy haśle niepodległości i wolności Polski w latach 1944 – 1963. Ostatnim z nich był Józef Franczak, który zginął w obławie SB dopiero w 1963 r. Przez kilkadziesiąt lat skazani na niepamięć. Dzisiaj wracają na należne im miejsce w naszej historii!
- 100% bawełna 180 g
- Ultratrwałe nadruki sitodrukowe
- Materiał odporny na wielokrotne pranie
- Nadruk Surge na prawym obojczyku
- Łatka z tkaniny koszulowej na karku
- Taśma w barwach narodowych
- Wszywka żakardowa u dołu koszulki
- Uszyte w Łodzi
Ale konkurencja nie pozostaje w tyle! Firma Red is Bad (za 89 zł!) proponuje np. koszulkę poświęconą braciom braciom Taraszkiewiczom „legendom antykomunistycznego podziemia Lubelszczyzny” albo (w tej samej cenie) koszulkę upamiętniającą bardziej ogólnie wszystkich żołnierzy wyklętych:
Koszulka ku czci pamięci żołnierzy polskiego podziemia antykomunistycznego, którzy zbrojnie przeciwstawiali się zbrodniczemu systemowi komunistycznemu siłą wprowadzonemu w Polsce. Motyw przewodni to duży nadruk z literą V (Victoria), na której znajdują się stopnie oraz imiona i nazwiska niektórych dowódców i żołnierzy z poszczególnych oddziałów.
Uszyto w Polsce. Wszystkie komponenty, z których jest uszyta koszulka, zostały wyprodukowane w Polsce.
Polska produkcja. Polska jakość6.
W dystrybucję wyklętych gadżetów włączyły się ochoczo sklepy z militariami (także te stawiające dawniej raczej na import, jak usmilitaria.pl) i akcesoriami dla kibiców. Naprawdę fascynującym dla antropologa rynku zjawiskiem są jednak dziesiątki(!) wyspecjalizowanych sklepów internetowych specjalnie dla patriotów. Oto lista prezentująca tylko niektóre z nich (nowe wciąż powstają):
- ultrapatriot.pl
- patriots.com
- propatriae.com
- urodzenipatrioci.pl
- sklep.grafikapatriotyczna.pl
- patriashop.pl
- aquila-patriot.pl
- patrioty.pl
- szarza.com
Kupimy w nich nie tylko koszulki, bluzy czy paski („Bóg – honor – Ojczyzna” na klamrze), ale też naklejki na laptopa, naklejki na zderzak, poduszki, podkładki pod mysz, kubki…
Nie jest tak, że żołnierze wyklęci trafiają na jakieś szczególne produkty. Wręcz przeciwnie! Fascynujące jest to, że – funkcjonując jak wielkie firmy czy franczyzy kulturowe – poprzez zestaw rozpoznawalnych znaków są w stanie etykietować dowolne przedmioty.
Wilk i napis „żołnierze wyklęci” zaczynają funkcjonować jak logo. Nadrukowane na dowolnym przedmiocie czynią z niego narzędzie wyrażania tożsamości, pozwalając na uczestnictwo we wspólnocie pamięci.
I jeszcze na koniec coś dla wszystkich mających problem ze schowaniem portfela. Poręczna nerka: „pojemna i praktyczna nerka w czarnym kolorze z motywem Wyklętych umieszczonym na czarnej skórce”7. Dla potrzebujących większej przestrzeni lepiej nada się torba typu raportówka „z motywem „Wyklętych” umieszczonym na brązowej skórce. Wykonana z Cordury®, materiału wysokiej jakości, odpornego na przetarcia i warunki atmosferyczne. Wewnątrz raportówki pomieszczą się najpotrzebniejsze przedmioty, a zamki YKK zapewnią komfortowe otwieranie i zamykanie kieszeni”8.
Z jednej strony wilczy trop i wyklęci, z drugiej odporność na przetarcia i warunki atmosferyczne.
W ten sposób historia się powtarza. Wpierw jako tragedia, potem jako marka. Dokładnie o tym mówię, gdy twierdzę, że język pamięci i kapitalizmu przeplatają się w niespotykany dotychczas sposób! Nie da się zrozumieć gorączki pamięci w oderwaniu od reguł współczesnego rynku. Tak jak, zapewne, nie da się już dłużej rozumieć nowoczesnego rynku bez uwzględnienia roli, jaką odgrywa na nim pamięć.
A tutaj ciąg dalszy cyklu „W 80 koszulek dookoła kapitalizmu”:
Koszulka z Žižkiem, czyli ostateczna perwersja kapitalizmu
Przypisy
1http://wydawnictwomiles.pl/?page_id=27
2 http://muzeumzolnierzywykletych.pl Swoją drogą, zdaje się, że kapitalizm wkracza do tego muzeum także tylnymi drzwiami: http://muzeumzolnierzywykletych.pl/health-star-ratings-kellogg-reveals-the-cereal/)
3http://www.mkidn.gov.pl/pages/posts/muzeum-zolnierzy-wykletych-w-ostrolece-wspolprowadzone-przez-mkidn-6096.php
4http://konkurswykleci.pl/
5http://tropemwilczym.pl/
6http://www.redisbad.pl/produkt/zolnierze-wykleci-victoria,2XL
7https://surgepolonia.pl/product-pol-495-Nerka-Zolnierze-Wykleci-CZARNA-.html
8https://surgepolonia.pl/product-pol-498-Raportowka-Zolnierze-Wykleci-MULTICAM-.html