Jedliście kiedyś ciasteczka Moreo? A może Big Maca smażonego w głębokim tłuszczu z sekretnego menu McDonald’s? Raczej nie, bo te potrawy to bohaterowie popularnych miejskich legend. Nic jednak nie jest przesądzone, bo w zakresie kulinariów nie ma fantazji tak szalonej, by ktoś w końcu nie spróbował jej zrealizować w rzeczywistości…
Kulinarne legendy miejskie nie kojarzą się zazwyczaj zbyt apetycznie. Mroczne podziemia wyobraźni zaludniają szczury, gołębie, zmutowane kurczaki o 6 nogach i Złowrogi Gluten. Kto z nas choć raz nie usłyszał historii o dziwnych, przerażających składnikach, jakie rzekomo do potraw dodaje McDonald’s / twoja ulubiona chińska restauracja / kebab pod Dworcem Centralnym?
Temu kulinarnemu piekłu towarzyszy jednak mniej znane mitologiczne niebo. Miejsce, w którym spełniają się najbardziej nawet fantastyczne marzenia smakoszy.
1. Ciasteczka Moreo
Moreo robią furorę wśród konsumentów. Niestety, tylko na Twitterze.
Moreo to spełniony sen każdego fana Oreo. Możesz mieć swoje ulubione ciasteczko z taką ilością kremu, jaka tylko ci się zamarzy. A to wszystko dzięki zastosowaniu rozwiązania od dawna sprawdzonego przez producentów nachosów i dipów.
Perwersyjny koncept narodził się w r. 2013 na portalu Reddit. Od tego czasu zdjęcie ciasteczek dla majsterkowiczów robi w internecie niezłą karierę.
2. Deep-fried Big Mac
„Jeśli coś jest DOBRE, będzie LEPSZE, jeśli zostanie usmażone w głębokim tłuszczu.” To stare amerykańskie przysłowie powtarzane jest we wstępie do każdej książki kucharskiej na Południu. W ten sposób można przyrządzić właściwie wszystko – mięso, ryby, warzywa, słodkości (hm… a jak właściwie robi się pączki i faworki?). W wielu południowych stanach na święto dziękczynienia podaje się nawet indyka upieczonego w całości w olbrzymiej frytownicy.
Było więc tylko kwestią czasu, aż ktoś zastosuje tę zasadę do swoich ulubionych przysmaków. Tak powstał Deep-fried Mars. Batonik Mars obtoczony w panierze i usmażony w głębokim tłuszczu. To nie legenda1.
Ale jest nią już historia o tym, że sam McDonald’s testuje prawdziwość Zasady Deep-fried w wybranych lokalizacjach. A jednak wizja Big Maca obtoczonego w bułce i w jajku a następnie usmażonego starannie w hektolitrach oleju była zbyt piękna, by długo pozostawała fikcją. Deep-fried Big Mac to fascynujący przykład kulinarnej partyzantki fanowskiej. Bloger z serwisu PeepMyEats.com zyskał swoje kilka minut sławy realizując to ostateczne, perwersyjne marzenie każdego fana fast foodów2.
3. Sekretne menu
A skoro już przy fast foodach jesteśmy, oddzielną grupę miejskich legend stanowią historie o „sekretnych menu” dostępnych w barach szybkiej obsługi tylko dla wtajemniczonych, po podaniu specjalnego hasła.
Niestety, w tym zakresie fantazja twórców większości legend rozczarowuje. Poza samą tajemnicą, która – jak powszechnie wiadomo – jest najlepszą przyprawą, sekretne menu zwykle nie otwiera żadnych nowych możliwości. W „tajnym zestawie” można zwykle znaleźć dwa razy większe hamburgery i frytki w 20 litrowych wiadrach. Czyli to samo, tylko więcej.
Najsłynniejszą chyba związaną z tym miejską legendą jest kanapka o malowniczej nazwie McGangBang, która składa się z połączonych McChickena i cheesburgera, a w dodatku kosztuje tylko dwa dolary. Czyli: to samo, więcej i jeszcze tanio. Ot takie tam perwersyjne fantazje miłośników mielonej wieprzowiny3…
Oczywiście, jak to zwykle w kapitalizmie bywa, fantazje stają się rzeczywistością, jeśli tylko można na nich zarobić. Jak donosi Marcin Wrona, prosto z Ameryki, tajne menu to nie żadna fikcja!
Menu In-N-Out’a jest banalnie proste. Zamawia się numer 1, 2 lub 3 – czyli double double, cheeseburgera albo hamburgera, każdy zestaw z fryteczkami i gazowanym. Ale sieć ma swoją tajemnicę. Tajemnicę dla prawdziwych znawców, koneserów tego cudu sztuki hamburgerowej. Tajne menu, którego pozycje przekazywane są jak najstarsze podania ludów pierwotnych jedynie drogą ustną. Otóż wtajemniczony może zamówić potrójnego potrójniaka albo nawet poczwórnego poczwórniaka! Jest też hamburger proteinowy, czyli wszystko tradycyjnie, tylko zamiast w bułę pakunek jest zawinięty w duże liście sałaty. Jest też hamburger po zwierzęcemu z mięsem przygotowywanym w sosie musztardowym.
Tak szczerze mówiąc, to tajemne menu można odnaleźć na stronie internetowej sieci pod hasłem „Nie takie znowu tajne menu”. Ale trzeba wiedzieć, czego szukać.4
Zasada Mieszanki Wedlowskiej
Kapitalizm nie opiera się dostarczaniu fantazji, lecz na wytwarzaniu i podtrzymywaniu struktur, w ramach których sami te fantazje produkujemy.
Za wszystkimi tymi fenomenami stoi jedna fascynująca antropologiczna zasada. Nazywa się Zasada Mieszanki Wedlowskiej. Odkrył ją i opisał w swojej rewelacyjnej książce Marcin Wicha:
Dawniej pod nazwą mieszanki wedlowskiej kupowano torebkę lub pudełko z dziewięcioma rodzajami cukierków. Każde polskie dziecko wiedziało, że najlepsze z nich są pierroty i bajeczne. […]
W 1991 roku fabryka przeszła w ręce zagranicznych inwestorów. Wkrótce jakiś geniusz z działu marketingu wpadł na oczywisty pomysł:
– Spójrzcie na wykres. Czego chcą ludzie? Pierrotów? Dajmy im pierroty. Mnóstwo pierrotów. A kawusie i rekordy – do zwolnienia.
Wkrótce wypuszczono na rynek batony „Pierrot”: półroczny przydział cukierków owinięty w jeden papierek. Potem pojawiła się mieszanka złożona z samych pierrotów, co w jakimś sensie podważało sens określenia „mieszanka” i zawieszało rachunek prawdopodobieństwa.
Teraz pierroty można było kupować na wagę. Choćby tonę5.
Związek między rynkiem, pragnieniami i fantazją jeszcze nigdy nie został ujęty tak jasno. Nawet sam Slavoj Zizek musi pochylić czoło przed Wichą.
I nie chodzi w tej obserwacji wcale o to, że kapitalizm opiera się na skutecznym spełnianiu pragnień. Ani nawet o to, że pragnienia te wywołuje, oferując jakieś konkretne produkty.
Chodzi o, że nawet mechanizmy, w ramach których nieskrępowana niczym wyobraźnia tworzy fantazmatyczne obrazy poddane są pewnym regułom. A reguły te kształtuje kultura, której kluczowym elementem jest obieg dóbr.
W jakimś sensie nauczeni jesteśmy pragnąć tylko więcej tego samego. Skoro Oreo nie są doskonałe. Rozwiązaniem będą Oreo, które są jeszcze bardziej Oreo. Skoro Big Mac ma swoje wady, potrzeba nam super-Big-Maca.
Kapitalizm nie opiera się dostarczaniu fantazji, lecz na wytwarzaniu i podtrzymywaniu struktur, w ramach których sami te fantazje produkujemy. Subwersywne na pozór legendy miejskie i fanowska partyzantka okazują się w tym świetle tylko trybikami w złożonej maszynie semiotycznej.
1https://en.wikipedia.org/wiki/Deep-fried_Mars_bar
2http://www.dailymail.co.uk/news/article-3140333/The-lethal-burger-created-just-delicious-McDonald-s-fan-creates-ultimate-junk-food-deep-fried-BIG-MAC.html
3http://www.snopes.com/mcdonalds-secret-menu/
4Marcin Wrona, Wrony w Ameryce, The Facto, Warszawa 2012.
5Marcin Wicha, Jak przestałem kochać design, Karakter, Kraków 2015, s. 128.