Mówili wam, że śmiech to zdrowie? Nim wyślecie znajomym kolejne zdjęcie z kotami bawiącymi się żelazkiem albo opowiecie anegdotę o policmajstrze, którego zawiadomiono, że został nadrąbany ogon koński z pomnika Piotra Wielkiego, ku przestrodze przeczytajcie historie ludzi (i osłów), którzy już przekonali się, że ze śmiechem nie ma żartów.
Zeuksis i Rembrandt umierają ze śmiechu malując
Z niezwykłego poczucia humoru znany był jeden z największych starożytnych malarzy – Zeuksis (V w. p.n.e.).
Słynny jest jego pojedynek malarski z Parrazjaszem. Obydwaj konkurenci ustawili swe zasłonięte płótna obok siebie. Gdy Zeuksis zdjął okrywającą obraz tkaninę, ptaki z całej okolicy zleciały się do płótna, bo przedstawione na nim winogrona były doskonale realistyczne. Zadowolony z siebie malarz zwrócił się do konkurenta, by teraz ten uchylił kurtynę, ukazując swój obraz.
– To nie kurtyna – odpowiedział Parrazjasz. – To JEST obraz.
Zeuksis poznał się na dowcipie i uznał wyższość przeciwnika, stwierdzając, że gdy on sam oszukał tylko ptaki, kurtyna namalowana była tak dobrze, że zwiodła samego Zeuksisa.
Ostatecznie poczucie humoru nie wyszło jednak malarzowi na dobre. Gdy pewna matrona bardzo dyskusyjnej urody zgłosiła się do niego z prośbą o namalowanie jej jako Afrodyty, Zeuksis nieopatrznie przyjął zlecenie. Malując, chichotał jednak coraz głośniej, aż wreszcie – nie ukończywszy dzieła – wyzionął ducha ze śmiechu.
Śmiech Zeuksisa stał się symbolem zderzenia sztuki z okrutną prozą życia i bezmiarem ludzkiej próżności. W roku 1662 jako śmiejący się Zeuskis sportretował się Rembrandt, który – przez większość życia schlebiając bogatym mieszczanom – wiedział chyba dobrze, co czuć musiał jego starożytny pobratymca. Czy sportretowanie się jako śmiejący się Zeuksis było subtelnym sposobem odegrania się na klientach i powiedzenia im, że są jak owa szkarada z anegdoty? W końcu ten się śmieje, kto się śmieje ostatni…
A może chodzi tu jeszcze o coś więcej? Czy to przypadek, że na obrazie malarz nie spogląda wcale na ledwie widoczną w tle modelkę, lecz… wprost na widza? Może obnaża w ten sposób próżną szpetną babę obecną w każdym z nas?
Chryzyp, Filemon i Krassus konają ze śmiechu jedząc i pijąc z… osłem
Żyjący w III w. p.n.e. Chryzyp z Soloi był jednym z najważniejszych przedstawicieli szkoły stoickiej. W Żywotach i poglądach sławnych filozofów Diogenesa Laertiosa znajdziemy dwie różne, choć powiązane historie o przyczynach jego śmierci. Według pierwszej z nich mędrzec umarł ze śmiechu w niezwykle dziwnych jak na nasz gust okolicznościach:
Gdy bowiem osioł mu zjadł figi, kazał służącej, aby dała osłu popić niemieszanego wina, i tak go to rozśmieszyło, że ze śmiechu umarł.
Według drugiej historii to sam filozof wypiwszy niemieszane słodkie wino „doznał zawrotu głowy i po pięciu dniach odszedł z tego świata”. Antropologiczna intuicja podpowiada mi, że prawda – jak to zwykle bywa – leży gdzieś pośrodku. Nie przypadkiem z zestawienia tych dwóch historii wyłania się utożsamienie osła i pijanego filozofa.
Trudno dziś jednoznacznie odpowiedzieć, cóż tak zabawnego dostrzegł mędrzec w owym zjadającym figi i pijanym ośle… Można się jednak spróbować domyśleć. Nie bez znaczenia są tu, jak można domniemywać, obydwa składniki uczty.
Osioł jedzący figi musiał się z jakiegoś powodu kojarzyć wyjątkowo zabawnie, ma bowiem na sumieniu… jeszcze więcej ofiar!
Jeśli chodzi o alkohol – pijani (zwłaszcza pijący niemieszane wino!) byli jedną z ulubionych filozoficznych metafor. W dziełach Platona obraz pijaka pojawia się zaskakująco często. („Zebranie, jeśli odbędzie się przy kielichu, to nie obejdzie się bez zamieszania i hałasu.” „Sternik, który pije i wszelki kierownik czegokolwiek powywraca wszystko, czy to okręty, czy wozy, czy obozy, czy cokolwiek by wziął pod swoje kierownictwo.”) Dlatego właśnie, twierdzi Platon, „trzeźwego i mądrego trzeba stawiać jako przewodniczącego nad tymi, co piją”. Taki właśnie jest Sokrates, który – jak charakteryzuje go w Uczcie Alkibiades – „wypija, ile mu kto każe, a mimo to nigdy nie jest pijany.” Pijany filozof jest więc śmieszny sam w sobie jako sprzeczność czy paradoks.
Jeśli zaś chodzi o figi, to były one w starożytności popularnym symbolem kobiecych narządów płciowych i przedmiotem wielu sprośnych dowcipów. Osioł jedzący figi musiał się z jakiegoś powodu kojarzyć wyjątkowo zabawnie, ma bowiem na sumieniu… jeszcze więcej ofiar!
Widząc osła jedzącego figi, łez padół miał pożegnać komediopisarz Filemon, choć niektóre źródła podają także, że umarł ze śmiechu opowiadając własny dowcip. W sumie też zabawnie. Z kolei Rzymianin Marek Krassus miał przypłacić życiem oglądanie osła pożerającego wprawdzie nie figi, a osty, ale podobieństwo opowieści jest wyraźne.
Diagoras wyciąga kopyta z radości, a Alcofribas Nasier pisze o zaletach tej formy śmierci
Zjawisko śmierci ze śmiechu było przedmiotem pogłębionych studiów mistrza Alcofribasa Nasiera (1449(?) -1553). Ten erudyta, lekarz, literat i prawdziwy człowiek renesansu wskazał na istnienie zjawiska zwanego „wesołą śmiercią”, która przydarza się ludziom z nadmiaru radości. Ich serce rozszerza się tak bardzo, że – zgodnie z teoriami Arystotelesa i Galena – życiodajna siła rozrzedza się w nim, co prowadzi do śmierci delikwenta. Tak zmarł na przykład Grek Diagoras, którego trzej synowie zwyciężyli podczas igrzysk olimpijskich, jak również pewien nieznany nam bliżej pijak, który wpadł do beczki z winem. Szczęście – jak twierdzi Nasier – dosłownie rozsadziło ich serca!
Poniżej, dla spragnionych obcowania ze źródłami, fragment z oryginalnego traktatu Nasiera:
[…] serce, wskutek wybornego wesela, rozprzestrzenia się wewnętrznie i doznaje oczywistego rozrzedzenia istoty życiodajnej, które może być tak silne, iż serce zostaje jakoby naruszone w swojej stałości i co za tym idzie życie może być porażone wskutek takiego nadmiernego wesela, jako powiada Galen, […]. A że się to trafiało w ubiegłych czasach, świadczą o tym Markus Tuliusz, […] Weriusz, Arystoteles, Tytus Liwiusz, po bitwie pod Kannami; Pliniusz, […] A. Gellius, jakoż Diagoras Rodyjczyk, Chilon, Sofokles, Dionizus tyran Sycylii, Filipides, Filemon, Polykrata, Filistion, M. Juventi i inni, którzy pomarli z radości. I, jako powiada Awicenna […] o szafranie, że tak rozwesela serce, aż pozbawia je życia, jeśli go użyć w nadmiernej dozie, a to wskutek zbytniego rozluźnienia i rozdęcia jego komory. O czym zobaczcie Aleks. Afrodyzyjczyka, lib. primo Problematum, cap. XIX. I nie pożałujecie.
Muszę przyznać, że wobec tego zalewu przeuroczej erudycji zawsze czuję się jak ów pijak, który utonął w beczce z winem. Kończę więc, żeby nie wyciągnąć kopyt z radości.
A i Wy zachowajcie czujność!
Pamiętajcie: ze śmiechem nie ma żartów!