Koniec z maseczkami! Wygląda na to, że od jutra na otwartej przestrzeni nie trzeba ich już będzie nosić.
To jedna z najbardziej elektryzujących wiadomości ostatnich dni. Polecam poczytać komentarze na portalach i wypowiedzi w mediach społecznościowych. „I tak tylko niewolnicy nosili kagańce”, „ale jak to, to nagle maseczki przestaną chronić?”, „rząd chce nas wszystkich zabić!!!11”.
Jak to się stało, że kawałek tkaniny na gumce stał się przedmiotem tak silnych kontrowersji? Dlaczego Polacy podzielili się nagle na dwa wrogie plemiona „przeciwników kagańców” i „maseczkowych szeryfów”?
W ramach współpracy z fundacją „Nauka. To lubię” zrobiłem przegląd dostępnej literatury naukowej na temat skuteczności maseczek.
Pełen raport do pobrania tutaj
W skrócie:
-
Maski działają
-
ale nieco inaczej niż się może wydawać. Mamy solidne badania potwierdzające, że już samo… wyszukiwanie hasła maseczki w „Google” może pomóc w walce z epidemią.
-
Losowe znoszenie i przywracanie zakazów bez należytej komunikacji powoduje chaos i spadek zaufania.
1. Maski działają
To nieprawda, że nie mamy badań potwierdzających skuteczność maseczek. Przeciwnie! Takich badań jest mnóstwo. W raporcie przywołuję wyniki metaanaliz zestawiających łącznie ok. 200 różnych badań. Wnioski są dość jednoznaczne: obowiązek noszenia maseczek w miejscach publicznych jest jednym z najtańszych i stosunkowo skutecznych środków walki z epidemią COVID-19 i znaczna większość autorów rekomenduje wprowadzenie odgórne nakazów stosowania maseczek.
Owszem, rzadko są to badania z losowo dobraną grupą kontrolną (RCT), ale taki jest standard w tym przypadku – zarówno The Cochrane Handbook for Systematic Reviews of Interventions, jak i WHO handbook for guideline development podają, że przy ocenie skuteczności środków prewencji populacyjnej (population health measures) nie powinniśmy oczekiwać randomizowanych badań z grupą kontrolną, bo… takiego badania po prostu nie da się przeprowadzić (etycznie) w sensownej skali.
Zadajmy sobie pytanie, jak takie badanie miałoby wyglądać? Musielibyśmy losowo wyznaczyć dwie (bardzo duże) grupy ludzi, którzy chodziliby po tej samej dzielnicy miasta, jedni w maseczkach, drudzy – bez. A następnie zmierzyć, ilu z nich zaraziło przechodniów, a ilu nie, bo przecież maseczki mają zapobiegać przede wszystkim „sprzedaniu” komuś wirusa, a nie „kupieniu” go.
To zresztą częste nieporozumienie. Przeciwnicy maseczek często stwierdzają, że nie ma badań potwierdzających, że „osoby w maseczkach mniej się zarażają”. Po pierwsze, nie to jest głównym celem noszenia maseczek. Po drugie, w zasadzie takie badania też są, choć dotyczą głównie warunków szpitalnych (więcej na ten temat w raporcie).
Na szczęście nauka ma swoje sprytne sposoby. Przy odpowiednio dużej populacji analogiczny do RCT efekt można uzyskać wykorzystując eksperyment naturalny np. porównanie regionów/krajów, w których obowiązek noszenia maseczek wprowadzano w różnym momencie i zastosowanie metod statystycznych, żeby wyizolować wpływ maseczek od innych czynników.
Niektóre analizowane w raporcie badania wykorzystywały dodatkowo syntetycznej grupy kontrolnej, która zakłada stworzenie alternatywnego scenariusza („co by było, gdyby”) dla danej grupy (np. miasta czy regionu) w oparciu o dostępne dane z innych miejsc, gdzie danej interwencji nie przeprowadzono lub przeprowadzono później.
Wyniki są jednoznaczne: maseczki chronią, a autorzy byli nawet w stanie wyliczyć przybliżoną liczbę infekcji i zgonów, którym polityka maseczkowa zapobiegła. Są to duże liczby.
2. Sprawa nie jest taka prosta
A jednak po przebiciu się przez dziesiątki artykułów naukowych jestem niemal pewien, że w pewnym sensie przeciwnicy maseczek mają rację. Wprawdzie badania jednoznacznie pokazują, że maseczki nie powodują wzrostu stężenia CO2 w organizmie i nie prowadzą do przyduszania1, nie powodują także grzybicy2.
Przy okazji okazało się, że groźnie wyglądające zdjęcie robiące furorę na antymaseczkowych grupach to obraz mikroskopowy kiepsko nałożony w photoshopie na darmowe zdjęcie stockowe maseczki pobrane z serwisu Pixabay.
Trzeci najpopularniejszy argument przeciwko maseczkom jest jednak prawdziwy.
Maseczki faktycznie mają potężny efekt psychologiczny i kulturowy. Z tym, że nie zmieniają nas w posłusznych niewolników. Raczej – jak pokazują badania – w ludzi bardziej odpowiedzialnych i solidarnych.
Jedno z badań pokazuje, że kraje, gdzie „noszenie maseczek było kulturowo akceptowaną normą”, stosowały maseczki od początku epidemii (niebieska linia pełzająca po osi X) i odnotowywały niższą śmiertelność niż kraje, które maski wprowadziły nieco później (linia pomarańczowa) i nieporównywalnie lepsze wyniki, niż kraje, które przez 60 dni od wybuchu epidemii w ogóle nie zdecydowały się na wprowadzenie masek (kolor czerwony)3.
Efekt jest imponujący, a jednak jest oczywiste, że maski były tu tylko częścią rozwiązania.
Jedno z najciekawszych badań dotyczących maseczek opublikowane zostało w American Journal of Respiratory and Critical Care Medicine4. Poniższy wykres pokazuje mocny związek pomiędzy maseczkami a liczbą zakażeń SARS COV-19:
Ciekawostką jest jednak to, że daną wejściową nie jest tu noszenie maseczek, lecz zainteresowanie nimi zbadane na podstawie trendów wyszukiwań w Google. Innymi słowy Wong i współpracownicy udowodnili, że samo społeczne zainteresowanie maseczkami na wczesnym etapie epidemii było bardzo dobrym prognostykiem jej dalszego przebiegu.
Kraje, w których duża część populacji wykazywała zainteresowanie środkami ochrony, były także tymi, gdzie istniała wyższa dyscyplina i poczucie odpowiedzialności za przebieg epidemii.
3. Taniec z zakazami to na pewno zły pomysł
Dzięki maseczkom wytwarzają się nowe normy społeczne. Jak piszą autorzy kolejnego przeglądowego studium, „maseczki są widocznymi wskaźnikami opcji kryzysowej [crisis mode], wywołującymi zmiany zachowania takie jak dystans społeczny i częstsze mycie rąk5.
Maseczki dają noszącym je poczucie sprawczości, stanowią wyraźny znak współodpowiedzialności za walkę z pandemią, zmniejszają ryzyko innych ryzykownych zachowań, przypominają też o konieczności utrzymania dystansu.
Noszenie maseczek w przestrzeni publicznej miało sens.
Rezygnacja z nich nie sprawi, że nagle wszyscy umrzemy.
Wniosek z analizowanych badań jest taki, że czasem rzeczywistość jest bardziej skomplikowana niż „uniwersalne rozwiązanie problemu” kontra „kaganiec dla niewolników”. Maseczki, podobnie jak szczepionki, nie sprawią, że epidemia skończy się z dnia na dzień. Są tylko częścią szerszego systemu, którego kluczowym elementem jest społeczne zaufanie i współpraca.
Dlatego właśnie na naukowcach, ekspertach, a przede wszystkim na rządzących spoczywa olbrzymia odpowiedzialność związana nie tylko z wprowadzaniem rekomendacji, zakazów czy nakazów, ale przede wszystkim z taką ich komunikacją, by społeczne zaufanie budować, a nie podkopywać. Piszą o tym wprost autorzy artykułu w „International Journal of Epidemiology”:
„Niespójności w oficjalnych rekomendacjach i opiniach ekspertów wprowadzają zamęt zarówno w poglądach szerokiej publiczności, jak i pracowników ochrony zdrowia, stanowiąc zagrożenie w komunikacji ryzyka podczas epidemii, w szczególności w dobie zglobalizowanego społeczeństwa informacyjnego”6
Mówiąc krótko: zmieniając zdanie w kwestii maseczek czy obostrzeń i prowadząc niespójną komunikację w tym zakresie, rządzący rujnują najcenniejszą broń, jaką mamy w walce z COVID – zaufanie.
Bo, jak pokazują wszystkie przywołane wyżej badania, to nie same maseczki chronią nas przed epidemią, lecz system połączonych środków. Dla ich działania kluczowe jest zaufanie – odpowiedzialność, solidarność i gotowość do poświęceń.
Chaos komunikacyjny będzie prowadził do łamanie norm dystansowania, niższego współczynnika szczepień i kolejnych śmierci.
1https://doi.org/10.1513/AnnalsATS.202007-812RL
2https://www.reuters.com/article/uk-factcheck-masks-fungal-lung-infection-idUSKBN24B25H
3https://doi.org/10.4269/ajtmh.20-1015
4https://doi.org/10.1164/rccm.202004-1188LE
5https://doi.org/10.34133/2020/7286735
6https://doi.org/10.1093/ije/dyaa044