Menu Zamknij

Ostateczne selfie, czyli sequel niebieskiego wieloryba

Moja skrzynka zapchała się już od wezwań do opisania „ostatecznego selfie”. Informacja o tej „nowej, niebezpiecznej grze” pojawia się ostatnio w różnych polskich mediach. Najpierw dość niszowych, jak Planeta.fm czy Nowy Dziennik. Dwa dni temu artykułem na ten temat uraczyło czytelników Natemat.pl.

W skrócie:

  1. Pojawiła się nowa gra, następca niesławnego niebieskiego wieloryba.
  2. Gra polega na robieniu sobie selfie w jak najbardziej niebezpiecznej sytuacji.
  3. Gra dotyczy młodzieży.
  4. Gra, oczywiście, przyszła z Rosji i tam są już pierwsze śmiertelne ofiary.

 

1. Nowa gra, następca „wieloryba”

Mamy tu więc do czynienia ze zjawiskiem, które można by nazwać „sequelowaniem legendy miejskiej”

Ani nowa, ani gra. Ten element mitu jest z całą pewnością fałszywy.

Nie ma żadnej gry w „ostateczne selfie”, chyba że terminem „gra” posłużymy się bardzo metaforycznie. Nie ma tu zasad, nie ma żadnego spójnego trendu, gwałtownej zmiany nawyków młodzieży.

Nie ma też w zjawisku żadnej „nowości”. Kolejna fala paniki zaczęła się od artykułu na anglojęzycznym portalu Siberian Times, opisującego tragiczny wypadek, jakiemu uległa grupa młodych ludzi próbujących – faktycznie – zrobić sobie zdjęcie na tle nadjeżdżającego pociągu. Artykuł zainspirował z kolei dziennikarzy tabloidu Daily Mail, którzy zestawili wypadek z kilkoma innymi podobnymi nieszczęściami, które wydarzyły się w Rosji w ciągu ostatnich tygodni. Zdarzenia nie są w żaden sposób powiązane, nie układają się w żaden trend.

W wyjątkowo odrażający sposób tabloid uzupełnił tragiczne historie uroczymi zdjęciami młodych ludzi z mediów społecznościowych, żerując na zestawieniu niewinnej młodości i tragicznej śmierci. Do tego dołączono szereg kompletnie niepowiązanych ze sprawami „niebezpiecznych selfie”, które od lat robią w internecie furorę. Analiza treści i wykorzystywanych zdjęć sugeruje, że z artykułu w Daily Mail korzystają kolejne polskie portale.

Mamy tu więc do czynienia ze zjawiskiem, które można by nazwać „sequelowaniem legendy miejskiej”. Ponieważ „niebieski wieloryb” klikał się jak dziki, dziennikarze portali internetowych próbują zdyskontować raz jeszcze jego „sukces”, tak zmieniając opis nowego zjawiska, by pasowało do wzorca, z którym publiczność jest obeznana.

 

2. Robienie niebezpiecznych selfie

Robienie „niebezpiecznych” selfie to rzeczywiste zjawisko. Równie rzeczywiste, jak robienie selfie z dzióbkiem, w windzie czy z brzuchem po ciąży.

Moda na niebezpieczne selfie jest nienowa. Podobnie jak otaczająca je aura paniki moralnej. Fani serialu „South Park” już w 2012 r. mogli dowiedzieć się, że pozowanie do zdjęć w poszukiwaniu społecznego uznania to najczęstsza przyczyna śmierci wśród młodzieży.

Screen z serialu South Park

W roku 2015 sporą popularnością cieszył się artykuł w serwisie Mashable, przedstawiający tezę, że więcej osób zginie w tym roku od selfie niż w wyniku ataków rekinów. Analiza przeprowadzona przez Snopes.com nie wyklucza, że ta informacja mogła się okazać prawdziwa, warto jednak wziąć pod uwagę (czego zwykle nie robią powołujący się na artykuł dziennikarze), że mówimy tu o zapierających dech w piersiach liczbach.

Rekiny: 8 śmierci, selfie: 12 (słownie: dwanaście). Na całym świecie. W ciągu 9 miesięcy.

 

Naprawdę ciekawie robi się jednak wtedy, kiedy sprawdzimy, ile ze śmiertelnych selfie było związane z celowym robieniem zdjęć w sytuacjach niebezpiecznych. Jeżeli przyjrzymy się doniesieniom o śmiercionośnych selfie z całego świata, okaże się, że znaczna większość z nich to raczej przykłady głupoty, nieuwagi czy nieszczęśliwych wypadków, niż chęć zrobienia „ostatecznego selfie”. Przeważają nieszczęśliwe zdarzenia typu: „chciał złapać lepszą perspektywę – spadł z mostu”. Sporo jest także wypadków z bronią. (Obszerną, stale uzupełnianą listę znaleźć można tutaj.)

Dane pokazują, że selfie faktycznie, może być niebezpieczne, ale przede wszystkim jako czynnik rozpraszający uwagę – tak samo jak SMSowanie podczas jazdy. Liczba „śmierci od selfie” faktycznie rośnie na całym świecie. Nie ma to jednak nic wspólnego z jakąkolwiek grą. Grę dopisano do „śmiertelnych selfie” po to, żeby bardziej przypominały niesławnego „wieloryba”.

 

3. Gra dotyczy młodzieży

Ostateczne selfie dostarczyło jednak okazji, by do mitu Erosa („słoneczko”) i mitu Tanatosa („niebieski wieloryb”) dopisać współczesną wersję opowieści o Narcyzie.

To najciekawszy element układanki. Od dawna fascynuje mnie, jak dobrze przepaść pokoleniową pomiędzy młodymi i starymi daje się wyrazić językiem miejskich legend. Mieliśmy „słoneczko”, „niebieskiego wieloryba”, a teraz „śmiercionośne selfie”. Każda z tych opowieści zawierała w sobie jakieś ziarnko społecznej prawdy i mówiła nam coś ciekawego o tym, jak „starzy” postrzegają „młodych”.

„Słoneczko” to opowieść o seksualnym wyuzdaniu przypisywanym młodzieży; „wieloryb” – o jej nieokiełznanych emocjach, zamknięciu w sobie, pragnieniu uznania. „Ostateczne selfie” bierze na warsztat rzeczywiste zwyczaje współczesnej młodzieży, narcystyczną kulturę fotografowania wszystkiego, pragnienie akceptacji (także w mediach społecznościowych), dążenie do bycia dostrzeżonym, uznanym, pochwalonym.

W rzeczywistości „śmierć w wyniku selfie” nie jest, bynajmniej, domeną młodzieży. Ostateczne selfie dostarczyło jednak okazji, by do mitu Erosa („słoneczko”) i mitu Tanatosa („niebieski wieloryb”) dopisać współczesną wersję opowieści o Narcyzie.

 

4. Gra przyszła z Rosji

„A wszystko jak zwykle zaczęło się w Rosji” – pisze Bartosz Godziński z natemat.pl. I znowu: „ostateczne selfie” mówi nam więcej o nas samych, niż o Rosjanach albo nastolatkach.

Nie ma żadnej gry, więc nic z Rosji nie przyszło. Na mapie „śmierci w wyniku selfie” Rosja nie wyróżnia się w żaden sposób. Wyraźnie wybija się jednak na naszej mapie wyobrażonych zagrożeń.

Czytaj dalej