Niedawne głośne przykłady klasowego szyderstwa (profesorowie vs. wózkowe, celebrytki vs. plażowicze, dzieci mlaskające w kinie…) są w pewien sposób wyjątkowe. Zaskakująca jest reakcja elitarnej publiczności, która zamiast przyłączyć się do festiwalu śmiechu, nieoczekiwanie zaczęła wyszydzać wyszydzających.
Klasycyzm i klasizm
Słowa „klasyczny” i „klasowy” mają wspólny źródłosłów. Kiedy w siedemnastym wieku wprowadzano w językach nowożytnych terminologię związaną z naśladowaniem tego, co doskonałe, intuicyjnie odwołano się do idei „najwyższego” i „najlepszego”, mówiąc niejako: klasyka jest w świecie sztuki tym, czym szlachta w świecie ludzi. (Trudno o lepszy przykład strukturalistycznego „myślenia za pomocą rzeczy!)
Estetyka – co socjologii wiadome jest nie od dziś – stanowi jedno z fundamentalnych narzędzi podziału społecznego. Przestrzegając kanonów estetycznych odróżniamy się przede wszystkim od tych, którzy ich nie znają i nie rozumieją.
Parawaning, skarpetki i fałszywi szlachcie
W ostatnim „Tygodniku Powszechnym” Przemysław Sadura zauważa:
Liberalna inteligencja demonizuje klasę ludową nie tyko w Polsce. W Wielkiej Brytanii […] nie możesz powiedzieć nic obraźliwego ani o kolorowych, ani o kobietach, ale możesz jechać bez trzymanki po dresiarzach.
Klasizmowi wolno więcej. Nawet tam, gdzie nauczyliśmy się sporo wrażliwości.
Ci, którzy nie uznają kanonu, są obcy, gorsi, stają przedmiotem drwiny. Ta drwina często ma zinstytucjonalizowany charakter, stając się wspólnotowym rytuałem. Dawniej mógł to być śmiech z Molierowskiego mieszczanina, nieudolnie starającego się naśladować reguły świata, którego nie rozumiał.
Dziś analogiczne doświadczenia może zapewnić nam np. fanpage Polish Arkitekczer czy dziesiątki innych miejsc, w których śledzić można poczynania tych, którzy nie rozumieją, nie potrafią, a przede wszystkim – nie mają gustu. Szyda z parawaningu, skarpetek, wąsów, czy klaskania w samolocie to nic innego jak (po)nowoczesna wersja „Liber Chamorum” (jakie czasy, taka szlachta).
Wyszydzanie wyszydzaczy
Niedawne głośne przykłady klasowego szyderstwa (profesorowie vs. wózkowe, celebrytki vs. plażowicze, dzieci mlaskające w kinie…) są jednak w pewien sposób wyjątkowe. Zaskakująca jest reakcja elitarnej publiczności, która zamiast przyłączyć się do festiwalu śmiechu, nieoczekiwanie zaczęła wyszydzać wyszydzających.
Ciekawie rozwija się pod tym względem debata wokół programu 500+. Kryterium estetyczne wydawało się idealnym narzędziem do dowalenia „leniwym”, „niezaradnym” czy „roszczeniowym”. Obrazy bezguścia i marnotrawstwa mogły więc stać się nośnym argumentem walki elit przeciw redystrybucji bogactwa.
Ale nie stały się. Zamiast tego w wielu starych i nowych mediach rozgorzała dyskusja ukazująca bardziej zniuansowany obraz świata, w którym coraz częściej przebija się także refleksja na temat różnorodności gustów i priorytetów. Co ciekawe, spory wokół 500+ wydają się wzbogacać nie tylko obraz „mas” w oczach „elit”, lecz także spojrzenie symbolicznych i finansowych „elit” na siebie, w którym coraz częściej przebija się krytyczny, refleksyjny stosunek do klasowego szyderstwa.
Wyrzuty sumienia
gdybym miał obstawiać jedno uczucie, które stanie się dominującym budulcem „społecznej psychologii” polskich elit symbolicznych w najbliższych latach, to byłyby nim właśnie wyrzuty sumienia.
Czy to znaczy, że kończy się przyzwolenie na klasizm? Że elementem tożsamości „elit” staje się niezgoda na pogardę dla „mas”?
Sądzę, że raczej jesteśmy świadkami wznoszenia nowego muru, między dwiema różnymi elitami, wśród których jedna będzie z własnego klasizmu dumna, druga zaś będzie traktować go jako wstydliwą ułomność. Wciąż będziemy śmiać się z domów obłożonych sidingiem, parawanów i pomników Jana Pawła II, jednak niektórzy zaczną mieć z tego powodu wyrzuty sumienia…
W ogóle, gdybym miał obstawiać jedno uczucie, które stanie się dominującym budulcem „społecznej psychologii” polskich elit symbolicznych w najbliższych latach, to byłyby nim właśnie wyrzuty sumienia. Nie aspiracje, zawstydzenie prowincjonalnością czy nawet samozadowolenie, lecz właśnie dojmujące poczucie zakłopotania związane z tym, że nasz sukces na różnych polach okupiony jest czyjąś porażką.